niedziela, 4 października 2015

Panna Kaś na koncercie.

Piątek. 2 października. Godzina 20.00. Teatr Barakah. ArtCafe Barakah. Amfateatr. Aneta.

Idąc na przystanek po koleżankę zastanawiałam się, jak dawno nie byłam na koncercie? Hmm. Ostatni koncert jaki pamiętam to Krem w Pięknym Psie... Półtora koku temu? Dwa i pół roku temu? Jakoś tak. Jakoś nie było okazji, czasu, chęci, kasy, towarzystwa żeby chodzić częściej. Noo ale na ten wypadało mi pójść. Trzeba nadrabiać kontakty zaniedbane siedzeniem i patrzeniem w zasłonięte okna.

Amfateart. Coś tam posłuchałam przed koncertem ale niewiele. Miałam kilka skojarzeń, ale nie byłam ich pewna. Po kolei:
Chylińska z dawnych czasów.
Nosowska. To skojarzenie, najwyraźniej mają wszyscy, bo Anety nie zaskoczyło. Rączki w kieszeniach!!!
Maria Peszek. Skojarzenie Goś. Ja nie jestem pewna, czy je czuję.
Republika. Tekst, kilka takich wytrychów-słów jak "przekonania". Pewien rodzaj rytmu pojawiającego się w poetyce prostych słów i trudnych metafor.



Chociaż cały koncert miał pewniej klimat "garażowej próby" (a może właśnie dlatego) wieczór z Amfateatrem zaliczam do udanych. Szkoda, że ludzi było tak mało. Szkoda, że nie dali się porwać energii i ekspresji wokalistki, która na scenie jest równie prawdziwa jak Janis Joplin (którą Aneta gra w spektaklu Amy. Klub 27). I mała szkoda, że utwory po jakimś czasie stają się monotonnie od siebie zbyt podobne.

Ach! Dziewczynka! Siedzę sobie na przystanku czekam na Goś, Pan żul żuli ode mnie pieniądze, podchodzi do mnie jakaś dziewczyna i zaczyna rozmowę. Gadka-szmatka, że ją znajomi wystawili, ja żeby szła z nami na koncert, ona wypytuje o studia... Okazała się gówniarą z pierwszej klasy liceum. Gówniarą na psychotropach. Zagadała do mnie, bo "ona tak poznaje ludzi". Na koncert nie poszła, bo trzeba płacić. Ciekawe co się z Nią stanie?